środa, 31 lipca 2013

9.♥

   Minęły 3 dni. Codziennie wraz z Karen i Rosie widywaliśmy się u chłopaków i wspólnie rozmawialiśmy z Leslie przez skype. Pomimo tych paru dni rozłąki bardzo za nią tęskniliśmy, w szczególności Louis. Całą, ośmioosobową paczką spędzaliśmy całe dnie na rozmowach, wygłupach czy spacerach. Uwielbiałam takie beztroskie dni. W międzyczasie do domu wrócił tata. Ku mojemu zaskoczeniu mnie i Annabel przywitał dość ciepło. Siostra dostała od niego nową lalkę, a ja nową sukienkę. Jeszcze większym szokiem był dla mnie prezent dla mamy - śliczne perły. Miałam nadzieję, że nadejdą tylko dobre dni. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka ... 
  W leniwy piątek przeciągnęłam się w pościeli i wyszłam z łóżka. Pogoda za oknem była deszczowa i ponura. Wyciągnęłam z szafy TO i opiąwszy włosy w koczka zeszłam na śniadanie do kuchni, w której o dziwo była już pozostała część rodzina. Przywitali mnie bardzo entuzjastycznie i wskazali mi miejsce obok mamy, na przeciwko Annabel. Lekko zdziwiona i uśmiechnięta zarazem usiadłam na krześle i wzięłam do ręki tosta z serem. 
- Będziesz się bawić ze mną i tatusiem w Indian? - spytała mnie uradowana siostra. Tata roześmiał się tylko i oboje spojrzeli na mnie wyczekująco. Przełknęłam kęs śniadania i popatrzyłam na nich.
- Ja? 
- A co masz lepszego do roboty? - zapytał tym razem ojciec.
- Wybaczcie, ale jakoś nie mam ochoty. - odpowiedziałam wzdychając. - Po prostu mi się nie chce. 
Widziałam, jak tato szepnął coś do Annabel, a ta szeroko uśmiechnięta tylko pokiwała głową. 
- Ok, Maddie. Jak wolisz. - odparła wzruszając ramionami. Po kilku minutach zjadłszy posiłek wraz z tatą udali się na górę. Spojrzałam zdezorientowana na mamę, na co ona tylko się zaśmiała i wzięła ze stołu brudne talerze wkładając je do zmywarki. Po chwili i ja skończyłam śniadanie i odłożywszy naczynia do zmywarki leniwie poczłapałam do salonu. Włączyłam telewizor w nadziei, że obejrzę coś ciekawego, jednak po kilkunastu minutach znudzona przeskakiwaniem po kanałach poszłam na górę do swojego pokoju. Włączyłam komputer i zalogowałam się na FB, TT i Skype. Obok kontaktu Leslie ujrzałam zieloną kropkę, więc od razu się z nią połączyłam. Była uśmiechnięta, opowiadała o pięknej pogodzie, o wypadach w góry, o tym, jak miło spędza czas. Po kilku minutach do naszej rozmowy dołączyła Ashley, a później Helen. Rozmawiałyśmy chwilę śmiejąc się. Niespodziewanie do mojego pokoju wtargnął tata trzymając Annabel na baranach. Oboje mieli na sobie koce, ich twarze były wymalowane wojennymi barwami a na głowie mieli coś w stylu pióropusza. Zdezorientowana szybko pożegnałam się z dziewczynami i zamknęłam laptopa. 
- O co chodzi? - zapytałam spode łba. 
- Nie chciałaś się z nami bawić więc ... - powiedział rozbawiony ojciec i oboje rzucili się na moje łóżko łaskocząc mnie. Pomimo moich błagań, pisków, krzyków i gróźb nie przestawali, a ja śmiałam się w najlepsze. Takich rodzinnych dni brakowało mi najbardziej. W końcu zmęczeni usiedliśmy na łóżku opierając się o ścianę. Rozmawialiśmy o błahych rzeczach co chwila wybuchając śmiechem. Nie orientowałam się, jak szybko minął czas. Kiedy spojrzałam na zegarek było już po 13.00. Annabel i ojciec wyszli z mojego pokoju zostawiając mnie samą. W tym samym czasie dostałam wiadomość SMS. Sięgnęłam po telefon by ją odczytać. 
Jak Ci mija dzień? x Nie tęsknisz za mną przypadkiem? <3 Harry xx 
Uśmiechnęłam się i wystukałam odpowiedź. Bardzo miło w rodzinnym towarzystwie. No może trochę tęsknię.  x Ale tylko trochę ;) Zobaczymy się jutro :* Madds. 
Na wiadomość od chłopaka nie musiałam długo czekać. Dopiero jutro? Może jakoś wytrzymam. Wiesz co? xx
Hmm? :P odpowiedziałam. 
Kocham Cię <3 xx 
W odpowiedzi napisałam Ja Ciebie też :* < 3 i odłożyłam telefon. Wstałam z łóżka i poszłam w stronę kuchni. W pomieszczeniu mama nakładała na talerze zapiekankę Zawołałam resztę domowników i po chwili wspólnie zasiedliśmy do obiadu. Kiedy kończyłam po całym domu rozległ się dzwonek. Zdziwiona odstawiłam talerz do zmywarki i poszłam otworzyć. W progu stał wyszczerzony Harry. 
- Jednak nie wytrzymałem.
- Właśnie widzę. - zamruczałam. 
Westchnęłam i przyciągnęłam go do siebie. Zatonęliśmy w namiętnym pocałunku. Gdy się od siebie oderwaliśmy chciałam zaprowadzić Hazz na górę. Byliśmy już przy schodach, kiedy zatrzymał nas mój tato. Spoglądał wyczekująco to na mnie to na Stylesa. Przedstawiłam chłopaka spokojnie i dopiero wtedy poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam po turecku na łóżku a chłopak dosiadł się do mnie. Objął mnie ramieniem a ja po prostu się w niego wtuliłam. Jak zwykle tematy do rozmowy nasuwały nam się same. W końcu postanowiliśmy obejrzeć jakiś film na moim laptopie. Nasz spokój jednak nie trwał długo, gdyż usłyszeliśmy zza okna grzmoty. Byłam przewrażliwiona na punkcie burzy, dlatego wyłączyłam komputer i pozamykawszy okna w pokoju wróciłam do Harry'ego. Spletliśmy swoje palce i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Usłyszeliśmy kolejne grzmoty i wtedy zatonęliśmy w głębokim pocałunku. Nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę. Obejmował mnie w talii a ja bawiłam się jego lokami. I właśnie w tym momencie do pokoju weszła Annabel. Miałam ochotę zamordować ją na miejscu. Westchnęłam i niechętnie odsunęłam się od Hazzy.
- Puka się. - warknęłam na siostrę i zacisnęłam ręce w pięści.
- Maddie ... ja się boję burzy ... - powiedziała piskliwym i ledwo słyszalnym głosikiem. Harry zaśmiał się i wyciągnął lewą rękę ku dziewczynce.
- Chodź do nas. - powiedział przyjaznym głosem. 
- A mama? Albo tato? Nie możesz iść do nich? - nie dawałam za wygraną. 
- Oj, Maddy, nie bądź taka. - powiedział Harry i pogładził mnie po policzku. Annabel nieśmiało zamknęła drzwi i podeszła do nas. Wdrapała się na moje łóżko i już całkiem pewna siebie usiadła między mną a Hazzą. Chłopak był widocznie rozbawiony tą sytuacją, bo tylko się zaśmiał i posadził małą na swoich kolanach obracając ją ku mnie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z opowiadanych przez siebie żartów. Przez pierwsze minuty Annabel po każdym grzmocie mocniej wtulała się w Stylesa, jednak po chwili zaczęła ignorować burzę. 
Po godzinie spędzonej w moim pokoju burza ustała i przez ciemnie chmury przebiło się słońce. 
- Idziemy na lody? - zapytała pełna nadziei dziewczynka.
- Czemu nie. - odrzekł chłopak puszczając mi oczko. 
Westchnęłam, jednak zgodziłam się na spacer. Przebrałam się w ZESTAW i wspólnie zeszliśmy na dół. Wyjaśniłam mamie gdzie wychodzimy i już nie było nas w domu. Annabel złapała za rękę mnie i Harry'ego i dumna maszerowała przed siebie. Zatrzymaliśmy się przy stoisku z lodami i wybrawszy smaki usiedliśmy na pobliskiej ławce. 
- Annabel. - zwróciłam się do siostry nie przerywając jedzenie. - Ostatnio spędzasz z nami za dużo czasu. 
- Nie mów, że jesteś zazdrosna. - zaśmiał się Harry. Annabel zawtórowała mu. 
- Ale ja nie jestem zazdrosna! - pisnęłam i uśmiechnęłam się. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po kilkunastu minutach przyjemnej pogawędki zaczęliśmy się zbierać do domu. Gdy znaleźliśmy się pod budynkiem siostrzyczka poleciała do domu, natomiast ja stanęłam naprzeciwko Hazzy. 
- Dziękuję. Jesteś niezastąpiony. 
- Wiem. - wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co się roześmiałam. Obdarzyłam go słodkim pocałunkiem w usta i mocno przytuliłam, po czym weszłam do domu. Zegar wskazywał 19.00. Westchnęłam i poszłam do kuchni, aby coś zjeść. Z lodówki wyciągnęłam jogurt i opierając się o kuchenną szafkę zjadłam go rozmyślając o dzisiejszym dniu. W końcu wyrzuciłam opakowanie do kosza i poczłapałam na górę do siebie. Wzięłam odprężającą kąpiel z dodatkiem olejków, a gdy woda zrobiła się letnia zmuszona wyszłam z wanny i otuliłam się miękkim ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i je rozczesałam oraz ubrałam ulubioną piżamę. Pomimo, że było dość wcześnie położyłam się do łóżka. A noc przyniosła bajeczne sny ... 


//Dziś krótki ..
Kompletnie nie miałam pomysłu, 
na ten rozdział ;( 
Obiecuję, że 10.♥ będzie dłuższa. 
Liczę na komentarze od Was :* 

1) Co myślicie o tej większej czcionce? 
Lepsza czy wolicie mniejszą? 

2)Pewnie większość z Was już wie,
ale zawsze zapominam wspomnieć ;))
Założyłam tzw. aska bohaterów :D 
Link znajdziecie na górze w menu ^^ 
Możecie zadawać bohaterom pytania :)

3) Motyw jest już skończony xx 

Do następnego :* 
Czekam na komentarze ♥ 

piątek, 26 lipca 2013

8.♥



  Rano obudziłam się z uśmiechem na twarzy na wspomnienie wczorajszego dnia. Chwyciłam za telefon. Wyświetlacz wskazywał 10.00 i jedną nieodczytaną wiadomość. Jej treść brzmiała: Dobrego dnia! Będę u ciebie o 15.00 ;) Harry xx 
Uśmiechnęłam się szeroko odkładając telefon i znów walnęłam się na łóżko. Po chwili jednak wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, przeczesałam włosy i związałam włosy w kucyka. Makijaż sobie odpuściłam, gdyż wiedziałam, że na spotkanie z Harrym i tak będę musiała się umalować. Wróciłam do pokoju i wybrałam zestaw, który na siebie włożyłam, po czym jak zwykle zeszłam do kuchni na śniadanie. Miskę z płatkami kukurydzianymi zalałam mlekiem, po czym usiadłam przy stole i zajęłam się jedzeniem. W pewnym momencie do pomieszczenia wbiegła Annabel i wdrapała się na krzesło na przeciwko. 
- Pamiętasz, że obiecałaś mi, że spędzimy razem cały dzień? - spytała dziewczynka. 
Szeroko otworzyłam oczy i odchyliłam się do tyłu. Zupełnie zapomniałam o obietnicy danej siostrze. 
- Maddie! - obdarzyła mnie nieufnym spojrzeniem. 
- Możemy spędzić razem, ale tylko pół dnia. Później ... jestem umówiona. - odparłam drapiąc się po głowie.
- Ale obiecałaś! - krzyknęła Annabel i skrzyżowała ramiona na piersi. 
- Tak wiem, ale wyszła taka sytuacja ... - zaczęłam się tłumaczyć.
- Niestety nie masz wyjścia. - do rozmowy przyłączyła się mama wchodząc do kuchni. - Po obiedzie mam parę spraw do załatwienia, więc zajmiesz się małą. 
Przez chwilę się wahałam. 
- Nie możesz wziąć jej ze sobą? - nie dawałam za wygraną. 
Matka przecząco pokręciła głową. - Chyba naprawdę nie mam wyjścia.
Annabel pisnęła radośnie i pobiegła do swojego pokoju. Odłożyłam miskę do zmywarki i głośno wzdychając również wyszłam z kuchni. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Najbardziej bałam się reakcji Harry'ego na wieść o tym, że nie mogę z nim nigdzie wyjść. Poczłapałam na górę i weszłam do pokoju Annabel. Bawiła się lalkami, jednak kiedy tylko mnie ujrzała zaprosiła do zabawy przesuwając się, ty samym robiąc mi dostęp do domku dla lalek. Chcąc nie chcąc usiadłam obok niej i zajęłam się zabawą. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy mnie samą pochłaniał świat lalek, kiedy fascynowało mnie wyprawianie wesela dla Kena i Barbie, kiedy mogłam je przebierać i czesać. Te, wtedy ekscytujące zabawy dziś wydawały mi się nudne i bezsensowne. Ale dla dobrego samopoczucia siostry udawałam, że monotonne życie plastikowej istoty wciąga mnie bez reszty. O 13.00 mama zawołała nas na obiad, który ze smakiem zjadłyśmy po czym wyszła informując nas, że wróci późno. Po usłyszanym trzasku drzwiami odstawiłam do zmywarki naczynia i położyłam ręce na biodrach.
- Co teraz robimy? - spytałam Annabel. 
- Idziemy na zewnątrz. - odparła i potruchtała do drzwi wyjściowych. Zaśmiałam się i wyszłam za nią. Skakałyśmy na trampolinie, bawiłyśmy się w berka, a także bezczynnie leżałyśmy na trawie wskazując śmieszne kształty chmur. Dochodziła 15.00, kiedy ujrzałam znajomą postać zbliżającą się do furtki. Wzięłam siostrę na ręce i podeszłam do szeroko uśmiechniętego Hazzy.
- Hej .. - powiedziałam niepewnie. 
- No cześć. Gotowa? - spytał i puścił do mnie oczko. 
- Niezupełnie..Bo widzisz ... nie mogę wyjść. - wydukałam i poczułam, że się czerwienię. Widziałam, jak z twarzy zielonookiego znikł ten jego powalający uśmiech. 
- Dlaczego? - zapytał i spojrzał na mnie badawczo. W odpowiedzi spojrzałam na siostrę, która bacznie przyglądała się naszej rozmowie. Harry nieoczekiwanie się zaśmiał. - Nie rozumiem jaki masz problem.
Spojrzałam na niego zaskoczona. 
- Bierzemy małą ze sobą. - uśmiechnął się do siostrzyczki. - Jestem Harry. - podał jej dłoń. 
Dziewczynka najpierw spojrzała na mnie, a kiedy ujrzała u mnie zachęcający uśmiech podała rękę chłopakowi mówiąc swoje imię. 
- Wejdź. Tylko się przebierzemy. - otworzyłam furtkę i poprowadziłam chłopaka do domu. Weszłam z Annabel do jej pokoju i ubrałam jej sukienkę i zostawiłam ją z Harrym, po czym udałam się do siebie, by ubrać TO. Splotłam włosy w warkocza u boku i zrobiłam makijaż. Wyszłam z łazienki w momencie, kiedy Harry łaskotał Annabel i oboje tarzali się po podłodze. Musiałam przyznać, że ten widok był naprawdę słodki. Kiedy mnie zobaczyli wciąż uśmiechnięci wstali. Harry wziął małą na ręce.
- Wiesz, że masz śliczną siostrę? - powiedział i oboje spojrzeli na mnie. 
- Masz rację. - przytaknęła i znów się uśmiechnęli. Wyszliśmy z domu kilka minut później. Zabraliśmy koc, a do koszyka spakowaliśmy kanapki, ciastka, sok i plastikowe kubki. Poszliśmy do parku i usiedliśmy w cieniu wielkiego dębu. Rozmawialiśmy jedząc kanapki. Nagle zauważyliśmy podjeżdżający wózek z lodami.
- Looodyyy! Harry chodźmy na lody! - krzyknęła Annabel wstając i ciągnąc Stylesa za rękę. 
Chłopak zaśmiał się i po chwili zniknęli mi z oczu. Położyłam się na kocu i rozmyślałam o tym wszystkim. Hazz okazał się być naprawdę miłym, lekko zwariowanym chłopakiem. Pomimo, że byliśmy tylko przyjaciółmi. Chyba ...
 W końcu Annabel i Harry wrócili z wielkimi lodami w rękach. Sama też dostałam swojego i zajęliśmy się jedzeniem rozmawiając i żartując. Później rzucaliśmy frisbee, graliśmy w chowanego i szukaliśmy śmiesznych kształtów chmur. Nadszedł wieczór i musieliśmy wracać. Annabel była tak zmęczona, że usnęła w ramionach Hazzy. Oplotła rękoma jego szyję i po prostu odpłynęła. Kiedy doszliśmy do mojego domu, położyliśmy Annabel do łóżka, a sama zaprowadziłam chłopaka do swojego pokoju. 
- Musimy porozmawiać. - powiedział, kiedy zamknęłam za nami drzwi. 
- Masz rację. - odparłam. Staliśmy na środku pokoju naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy. 
- Madeline, nie sądzisz, że pomiędzy nami coś jest? 
Lekko się uśmiechnęłam mrużąc oczy. 
- Co masz na myśli? - spytałam udając, że nie wiem o co chodzi. 
Od pierwszej chwili gdy cię zobaczyłem.. wtedy na scenie...Nie potrafię przestać o tobie myśleć. Nie mogę wytrzymać dnia bez twojego głosu. Ja ... kocham cię. 
Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Nie spodziewałam się po sobie takiej reakcji na jego słowa.
- Ja też cię kocham. - wyszeptałam i zbliżyłam się do niego. Znów poczułam przyjemne dreszcze na swoim ciele i jego ciepły oddech. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam najczulej jak umiałam. Oddawał pocałunki. Było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy z nikim. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
- A więc .. zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
 - Da się zrobić. - odparłam uśmiechając się i zarzuciłam mu ręce na szyję. Znów się pocałowaliśmy. Tym razem zachłanniej i namiętniej, po czym mocno się do siebie przytuliliśmy. Harry musiał już iść, więc czule się z nim pożegnałam. Gdy wyszedł szczęśliwa jak nigdy dotąd udałam się do łazienki pod prysznic. Zmyłam makijaż i założyłam piżamę. Długo nie mogłam zasnąć rozmyślając o moim chłopaku. Na samo wspomnienie dzisiejszego dnia uśmiechałam się. W końcu zasnęłam ... 


z perspektywy Karen

  Liczyłam na to, że pomiędzy Maddy a Harrym zaiskrzy. Tego dnia byłam umówiona z Zaynem. Ubrana w TO czekałam na niego przed domem. Przyjechał po kilku minutach. gdy siedziałam już na miejscu pasażera przywitałam się z nim słodkim całusem. 
- Dokąd mnie zabierasz? - spytałam ciekawa, kiedy wyjechaliśmy. 
- Naprawdę chcesz wiedzieć? 
- Bardzo! 
- No to ci nie powiem. - odparł szeroko się uśmiechając. 
- Zaaayn! No nie bądź takii! - udałam oburzenie. 
Chłopak jednak tylko się zaśmiał. Przez resztę drogi próbowałam wydusić z niego gdzie mnie zabiera. Trasa jednak nie trwała długo. Zatrzymaliśmy się pod kinem. Wysiedliśmy i chwytając się za ręce weszliśmy do budynku. Zayn kupił bilety na "Paradise Kiss". Wzruszyłam ramionami. Po chwili siedzieliśmy obok siebie w wielkiej sali kinowej. Po skończonym seansie poszliśmy do kawiarni zamawiając po kawie i ciastku. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się patrząc sobie w oczy. Byłam naprawdę wielką szczęściarą, że go miałam. Był dla mnie wszystkim. Kochałam go jak jakaś wariatka. Po godzinie spędzonej w kawiarni postawiliśmy na spacer. Co chwila zatrzymywaliśmy się, aby Zayn na prośbę fanek mógł rozdać autografy i zrobić wspólne zdjęcia. Jedna z nich włożyła Malikowi małą karteczkę do ręki i odeszła uśmiechając się. Chłopak był trochę zdziwiony, jednak po przeczytaniu treści szeroko się uśmiechnął i pokazał mi treść obejmując mnie w talii. Szczęścia! <3 - niby tylko jedno słowo, a wywołało tyle radości i uśmiechu. Wtuliłam się w Zayna i tak szliśmy alejką w parku. Usiedliśmy na jednej z ławek i wtuleni w siebie podziwialiśmy zachód słońca.
- Kocham cię, wiesz? - powiedział w pewnym momencie. 
- Ja ciebie też kocham. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo. 
Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Robiło się coraz zimniej, więc postanowiliśmy wracać. Zaczęłam pocierać dłońmi zmarznięte ramiona. Zayn bez zastanowienia zarzucił mi na nie swoją bejsbolówkę. Od razu zrobiło mi się cieplej. 
- Dziękuję. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- Zawsze do usług. - odpowiedział również się uśmiechając i otworzył mi drzwi samochodu.
Po kilku minutach byliśmy pod moim domem. Nie chciałam wysiadać. Ściągnęłam bejsbolówkę i oddałam chłopakowi. 
- Jesteś wspaniały. I dziękuję za wszystko co dla mnie robisz. - wyszeptałam nachylając się nad nim i obdarzyłam go pocałunkiem, po czym wysiadłam z auta. Chłopak odjechał dopiero, kiedy zniknęłam za drzwiami mieszkania. Ściągnęłam buty i po cichu pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę, rozczesałam włosy i zmyłam makijaż, po czym udałam się do pokoju. Położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą zasypiając ... 

//Moje drogie ; *** 
Straciłam pomysł na to opowiadanie, więc rozdział wyszedł jak wyszedł ;]]
Dziękuję za komentarze :)) 

Wyrażajcie w nich swoją opinię, to dla mnie naprawdę bardzo ważne! <3 

Następny wkrótce ;D 

Zapraszam Was wszystkie na nowo założonego bloga z imaginami Marry,
która przeżywa załamanie :( 

Wchodzimy i czytamy ---> KLIK


Do następnego ♥ 

PS: Szablon wciąż nie jest gotowy :c 

poniedziałek, 22 lipca 2013

7.♥

 

   Minęły dwa dni. To właśnie dzisiaj Leslie wyjeżdżała na miesiąc do swoich dziadków. Poprzedniego dnia urządziliśmy zaległą domówkę u chłopaków traktując ją jako imprezę pożegnalną dla Less. Widziałam, jak Lou był przybity wyjazdem dziewczyny, jednak w jej towarzystwie nie dawał tego po sobie poznać. Był wtorek. Słońce próbowało przebić się przez chmury, jednak one nie dawały za wygraną. Z Rosie, Karen i Leslie umówiłyśmy się na małe zakupowe szaleństwo przed tym, jak przyjaciółka opuściłaby Londyn. Założyłam na siebie TO, umalowałam się i przeczesałam gęste włosy. Zeszłam do kuchni wyciągając z lodówki jogurt, kiedy usłyszałam klakson samochodu Karen. Na szybko zjadłam "śniadanie" i wyszłam z domu. Przywitałam się z przyjaciółką i ruszyłyśmy do centrum handlowego. Rosie i Leslie miały już na nas czekać. Po kilkunastu minutach byłyśmy w umówionym miejscu. Tak jak myślałyśmy, dziewczyny czekały na nas pod wejściem. Gdy nas dostrzegły pomachały nam, co od razu odwzajemniłyśmy i szybko dołączyłyśmy do nich. Weszłyśmy do ogromnego budynku i od razu skierowałyśmy się do pierwszego sklepu. Niemalże z każdego wychodziłyśmy z coraz to innym ubraniem. Nie mogłyśmy przejść obojętnie obok 

turkusowej sukienki, ślicznych koturn czy szortów. Byłyśmy już totalnie obładowane torbami, jednak nie zaprzestałyśmy na tym, a świetny humor nie zamierzał nas opuszczać. W końcu po kilkugodzinnym maratonie zmęczone weszłyśmy do kawiarni i zamówiłyśmy sobie po truskawkowym koktajlu. Omijaliśmy temat wyjazdu Leslie. Zegar wskazywał 14.00, a jej miało nie być już za 4 godziny. Popijając napój przyglądałam się tym trzem wariatkom śmiejącym się z byle powodu i przeglądającym nowo zakupione rzeczy. Ogromnie się cieszyłam, że były ze mną, że były moimi przyjaciółkami. Zawsze mogłam na nie liczyć. Teraz, kiedy była z nami jeszcze Rosie i chłopaki z 1D mogłam powiedzieć, że miałam najlepszych przyjaciół na świecie. A wszystko przez jeden koncert. Tak wiele się przez niego zmieniło...
  Powoli zaczęłyśmy się zbierać. Zapłaciłyśmy za koktajle i obładowane torbami wyszłyśmy z galerii. 
- To do zobaczenia. - powiedziała Karen. 
- Tak, do 16.30. - odparła Less uśmiechając się do nas, co wszystkie odwzajemniłyśmy. Pomachałyśmy sobie i skierowałyśmy się w kierunku samochodów. Zapakowałyśmy zakupy do bagażnika auta Kar i wsiadłyśmy do wozu. Powtórnie pomachałyśmy Less i Rosie, które wyjeżdżały z parkingu. Po chwili jechałyśmy już główną ulicą. Zaczęłyśmy rozmawiać o dzisiejszym wyjeździe naszej przyjaciółki.
- Rok temu też wyjechała na miesiąc, ale jakoś nie czułam się tak...smutno. - powiedziała Kar.
- Wtedy nie byłyśmy tak blisko z nią. Przecież wiesz, że Leslie zaczęła się z nami przyjaźnić rok temu. Po za tym teraz spędzamy ze sobą więcej czasu głównie przez chłopaków. 
Przyjaciółka , gdy tylko usłyszała ostatnie słowa uśmiechnęła się na wspomnienie Zayna. Wywróciłam oczami na co się zaśmiała. W końcu dojechałyśmy pod mój dom. Wyciągnęłam tobołki z bagażnika i podziękowałam Karen za podwózkę. 
- A co z Harrym? - zapytała opierając się o maskę samochodu i krzyżują ramiona na piersi. 
- A co niby miałoby być? - spytałam wzruszając ramionami i nie do końca wiedząc o co chodzi.
- Maddy, no daj spokój. Przecież wiesz, że coś do niego czujesz. Po za tym ten wasz sposób patrzenia na siebie ... - rozmarzyła się. 
- Jedź już. - powiedziałam wywracając oczami. - Do zobaczenia później! 
Przyjaciółka pomachała mi i wsiadła do auta. Weszłam do domu, kiedy tylko zniknęła mi z pola widzenia. 
- Ceść kochanie. - przywitała mnie Annabel, kiedy tylko mnie ujrzała. Byłam nieco zaskoczona słowami, które wypowiedziała jednak uśmiechnęłam się i odpowiedziałam tak samo. 
- Zaraz do ciebie zejdę, tylko odstawię rzeczy, dobrze? 
- Pomogę ci. - zaoferowała siostra i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować wzięła jedną z moich toreb i zaczęła iść po schodach. Westchnęłam i poszłam w jej ślady. Kiedy wszystkie zakupy były już w moim pokoju schowałam je do szafy, wzięłam Annabel na ręce i zaczęłam się z nią obracać. Ostatnio nie poświęcałam jej zbyt wiele czasu, dlatego chciałam to w jakiś sposób nadrobić. 
- Dzisiaj też gdzieś wychodzis? - spytała smutnym tonem i spuściła wzrok. Było mi jej szkoda. Chciałam ją mocno przytulić i obiecać, że zawsze będę z nią. 
- Leslie wyjeżdża na miesiąc do dziadków i idziemy się z nią pożegnać. - odparłam.
- Idziemy? - spytała nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ja, Karen, Rosie i chłopaki.
- Chłopaki? - znów zapytała.
- Tak, skarbie. Zayn, Liam, Harry, Niall i Louis. 
Przytaknęła tylko głową.
- Annabel...obiecuję, że jutro spędzę z tobą dużo czasu. Może nawet cały dzień. Umowa stoi?
Siostrzyczka popatrzyła na mnie z nadzieją w oczach i podała mi rękę, którą wyciągnęłam.
- Stoi. - odrzekła i uśmiechnęła się szeroko. Bawiłyśmy się jeszcze przez chwilę, jednak była już prawie 16.00, więc postanowiłam się przyszykować do wyjścia. Ucałowałam siostrę w czoło, a ta od razu pobiegła na dół do mamy. Stanęłam przed szafą zastanawiając się co na siebie włożyć. Postawiłam na TAKI zestaw. Rozczesałam włosy, poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z domownikami i wyszłam z domu. Pomimo bólu nóg po przebytych sklepowych trasach postanowiłam przejść się na nogach. Miałam więc trochę czasu, aby pomyśleć nad słowami Karen. Czy Harry naprawdę mi się podobał? Był ..inny, niż reszta pozostałych facetów. Jego towarzystwo sprawiało, że czułam się wyjątkowa. To on tak na mnie działał. Jednak z drugiej strony widząc jego zachowanie względem innych dziewczyn czułam się dziwnie. Tak, jakbym dostała cios w policzek. Nie mocny, ale jednak. Patrząc na to z jeszcze innej strony dlaczego miałby być "wierny" mi, skoro nie byliśmy razem? Czy jednak czułam do niego coś więcej? Bałam się odpowiedzi. Bałam się tej świadomości, że odpowiedź będzie potwierdzeniem moich obaw. Westchnęłam i przyspieszyłam kroku. W końcu doszłam do domu Less. Na podjeździe stał już samochód z otwartym bagażnikiem, do którego jej mama wkładała walizki podawane przez starszą siostrę przyjaciółki, Helen. Zawsze zazdrościłam Leslie dużej rodziny. Miała dwóch braci i dwie siostry, z którymi od zawsze miała świetny kontakt. Kilka razy byłam u niej i również polubiłam jej rodzeństwo. Jacob, Chris, Ashley oraz Helen byli przewspaniałymi i sympatycznymi ludźmi z pasjami, marzeniami i planami na przyszłość. Chris i Jacob mieli łatwość nawiązywania kontaktów, nawet z przypadkowo poznanymi ludźmi, z czym było gorzej u dziewczyn, jednak i tak je uwielbiałam. 
- Dzień dobry! - krzyknęłam przez bramkę. Helen z jej mamą od razu mnie zauważyły i pomachały mi, a siostra przyjaciółki podbiegła i otworzyła mi furtkę.
- Cześć Maddie! - powitała mnie entuzjastycznie. - Less wspominała, że wpadniecie się pożegnać. Podobno będzie też ten jej chłopak. 
Obie się zaśmiałyśmy. W tym momencie z domu wyszła Leslie wynosząc dwie duże walizki. Włożyła je do bagażnika i przybiegła do nas uśmiechając się, co odwzajemniłyśmy. Rozmawiałyśmy przez chwilę i zapraszając kolejnych przyjaciół. Chłopaki dołączyli na końcu. I zrobili najwięcej zamieszania...oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szybko złapali kontakt z Hel, a także Jacobem i Chris'em, którzy po chwili się dołączyli. Do 17.00 pozostało kilka minut. Rodzeństwo Leslie zostawiło nas samych, abyśmy mogli pożegnać się z przyjaciółką. Wszyscy po kolei się do niej przytulaliśmy. Nieoczekiwanie Liam wyciągnął zza pleców zapakowany prezent. 
- To od nas wszystkich. Tak, żeby ci o nas przypominał. 
Leslie niepewnie popatrzyła na nas i wzięła od chłopaka prezent. 
- Otworzysz? - zapytał Harry. 
- Aleś ty niecierpliwy. - udałam oburzenie i szturchnęłam Loczka w ramię, co od razu odwzajemnił. Przyjaciółka nie wahała się długo. Odwiązała wstążkę i ujrzała słodką, żółtą poduszkę, na której było naszyte zdjęcie całej piątki z Rosie, z prawej strony widniała moja fotografia, a z lewej Karen. Leslie zakryła usta dłonią, jednak po chwili zaczęła krzyczeć i piszczeć.
- Dziękuję! - wieszała się każdemu z nas na szyi. Cieszyliśmy się razem z nią. Nieoczekiwanie zaczął wiać zimny wiatr i nieco się zachmurzyło.
- Chodźmy do domu. - zaproponowała Less, na co przytaknęliśmy głowami i poszliśmy za nią do jej pokoju. Część z nas usiadła na łóżku, reszta na krzesłach. Ja oparłam się o parapet i skrzyżowałam ramiona na piersi. Niespodziewanie stanął obok mnie Harry. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do rozmowy z pozostałymi. Obecność Stylesa tuż obok mnie nie działała na mnie..normalnie. Czułam się inaczej nie mogąc się skupić na pogadance. Stykaliśmy się ramionami, czego skutkiem były przechodzące mnie do chwila dreszcze. W pewnym momencie Hazz nachylił się nade mną tak, że czułam motyle w brzuchu a na plecach miałam przyjemnie ciarki. Czułam jego oddech na moim policzku. Działał na mnie tak, jak jeszcze nikt inny. 
- Duszno tutaj. Wyjdziemy na zewnątrz? 
Pokiwałam głową z lekkim zdziwieniem i wyszłam z pomieszczenia nie oglądając się za siebie. Słyszałam kroki Stylesa tuż za mną. W głowie układałam różne scenariusze. Najbardziej jednak śmieszyła mnie jego wymówka. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz. Nabrałam w płuca haust świeżego powietrza i popatrzyłam przed siebie. 
- Lepiej? - spytałam, śmiejąc się z "duszno tutaj." 
Harry westchnął i sam się zaśmiał. Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Czułam na sobie wzrok chłopaka, na co zawstydzałam się. Styles chyba to zauważył, bo znów się zaśmiał. 
- Po co mnie tutaj wyciągnąłeś? - zapytałam w końcu i stanęłam naprzeciwko niego niepewnie na niego patrząc. Stanął niebezpiecznie blisko mnie i popatrzył mi w oczy odgarniając kosmyk moich włosów. Myślałam, że zaraz zwariuje. Wiedziałam tylko jedno - zakochałam się. 
- Masz ochotę na spacer? - wyszeptał mi do ucha, na co znów mi przeszedł po plecach dreszcz. Jego obecność działała na mnie obezwładniająco, jednak uwielbiałam to czuć. 
- Jasne. - wyszeptałam i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił wyraz twarzy. Wzięłam go pod rękę i ruszyliśmy londyńskim chodnikiem. Przez cały czas to Harry coś mówił, a ja tylko przytakiwałam lub się podśmiewałam. Nagle poczułam krople deszczu na swojej twarzy, co po chwili przerodziło się w wielką ulewę. Nie czekając dłużej pobiegliśmy w stronę domu Leslie. Kiedy byliśmy już prawie pod bramką, Harry złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. 
- Dokończymy jutro, hm? - powiedział z lekką chrypką w głosie i znów się do mnie przysunął. Po chwili zatonęliśmy w słodkim pocałunku. Nie chciałam tego kończyć. Oddałam mu się zupełnie. Wpiłam się w jego usta. Nie wiedziałam, że będę mogła przeżyć coś takiego właśnie z nim. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy, po czym uśmiechnęliśmy się. 
- Do jutra. - wyszeptałam i posłałam chłopakowi ostatni uśmiech, po czym odwróciłam się i szybkim krokiem pokonałam trasę do domu. W pewnym momencie zaczęłam biec, a kiedy dobiegłam do mojego mieszkania byłam przemoczona do suchej nitki. Nie przejmowałam się tym jednak. Na swoich ustach wciąż czułam wargi Harry'ego. Mama z Annabel siedziały w salonie, więc przywitałam się z nimi nie zatrzymując się skierowałam się prosto do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy ulubione dresy i po wziętym prysznicu nałożyłam je na siebie. Wysuszyłam włosy, po czym wróciłam do pokoju zamykając drzwi i usiadłam na łóżku biorąc laptopa na kolana. Uruchomiłam urządzenie i zapatrzyłam się w punkt. Cały czas miałam przed oczyma Hazzę i cały czas wspominałam nasz pierwszy pocałunek dotykając palcami dolnej wargi. Zalogowałam się na TT, FB i Skype. Na tym ostatnim przy Karen pojawiła się zielona kropka. Nie czekałam długo. Odebrałam połączenie od przyjaciółki, a ta od razu naskoczyła na mnie z udawanym oburzeniem. 
- Gdzie zwiałaś ze Stylesem? - spytała na przywitanie. Z uśmiechem opowiedziałam jej całą historię. Widziałam, jak kąciki ust Kar również się unoszą. 
- To jutro szykuje się wielka randka? - zapytała i puściła do mnie oczko. 
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym pożegnałyśmy się. Wyłączyłam komputer i odstawiłam na biurko. Zegar wskazywał 20.00. Przebrałam się w piżamę, zmyłam resztki makijażu, a włosy związałam w luźnego kucyka. Wróciłam do pokoju, położyłam się w łóżku nakrywając cienką kołdrą i długo jeszcze wspominałam dzisiejsze wydarzenie. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam pożegnać się z Less. Chwyciła za telefon i wystukałam do niej SMSa z przeprosinami i powodem. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. O dziwo, była bardzo zadowolona z mojego wyjścia z Harrym i nie miała do mnie żalu oraz życzyła mi szczęścia. Dopiero wtedy spokojna położyłam głowę na poduszce i znów wróciłam pamięcią do dzisiejszego pocałunku. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy ...
  
 //http://www.youtube.com/watch?v=o_v9MY_FMcw
AAAAWWWWWWWWW ♥ 
TEN TELEDYSK JEST AWSFAJSKDJCMSASGSJM!!! 
UWIEEELBIAAM GOO I UWIELBIAM ICH *.* 
 Przez to jaranie się teledyskiem 1/3 część (końcowa) może być niezrozumiała,
z błędami językowymi itp., ale mam nadzieję że się wyczytacie i zrozumiecie ;*

Martwi mnie to, że pod 6. było tylko 7 komentarzy :( 
Dlaczego? :( 

SKOMENTUJ :* 
To dla mnie naprawdę dużo znaczy ^^

Do następnego, moje drogie < 3 

PS: Szablonem się na razie nie przejmujcie, 
bo wciąż nad nim pracuję ;d

+ w zakładce "Bohaterowie" nowe osoby ♥

piątek, 19 lipca 2013

6. ♥

   Rano obudziłam się z potwornym bólem kości. Dopiero po chwili zaczęłam sobie przypominać wczorajszy dzień i mimowolnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Harry'ego śpiącego obok mnie. Musiałam przyznać, że wyglądał słodko i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Pozostali również jeszcze smacznie chrapali. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie, które od razu przypisałam do kontaktu zaśmiewając się. Usłyszałam jak ktoś za mną głośno ziewa. Odwróciłam się. To był Liam. Przywitaliśmy się szeptem i po cichu wyszliśmy na zewnątrz. 
- Jak ci się spało? - zapytałam, gdy wolnym krokiem spacerowaliśmy nie oddalając się zbytnio od vana. 
- Gdyby nie Rosie byłoby gorzej. - zaśmiał się, na co odpowiedziałam tym samym. - A tobie? 
- Bywało gorzej. - odparłam. 
Liam wyciągnął telefon z kieszeni spodni. 
- Jak się stąd dostaniemy? - zapytałam po cichu rozglądając się dookoła. 
- Jeszcze nie wiem. - odrzekł uporczywie szukając zasięgu. - Ale mam nadzieję, że coś wymyślimy. 
Wzruszyłam ramionami. Chciałam już wrócić do domu. Okay, może i było miło, fajnie i przyjemnie. Pragnęłam jednak porządnie się wyspać, zjeść pożywne śniadanie, wziąć prysznic i przebrać się w czyste ubrania. Czy to aż tak wiele? Rozmawiałam z Liamem jeszcze przez chwilę. 
- Już 9.00. Wracajmy, bo zaczną się martwić. - powiedział stanowczo Li, na co pokiwałam twierdząco głową. Wokół vana krążyła już zmartwiona Rosie, Harry, Zayn i Karen. Gdy Rosemary tylko nas dostrzegła od razu przybiegła do swojego chłopaka i rzuciła się mu na szyję. 
- Gdzie się podziewaliście?! Martwiliśmy się! - powiedziała z przerażeniem Rosie i znów objęła Li. 
- Byliśmy się tylko trochę przewietrzyć i pomyśleć jak nas stąd ściągnąć. - odparł spokojnie i cmoknął dziewczynę w policzek. Wszyscy westchnęli. 
- To co robimy? - zapytał Zayn. 
- Nikt z was nie ma zasięgu? - spytałam nieśmiało znów sprawdzając swój telefon. Wszyscy przecząco przekręcili głowami. 
- Musimy w jakiś sposób sprowadzić pomoc. - Liam zaczął chodzić w tę i z powrotem. 
- Rozdzielmy się. - postanowił Zayn. - Ja i Harry to załatwimy.
- Idę z wami. - powiedziała stanowczo Karen.
- Nie ma mowy, zostajesz tu. - Zayn złapał ją za ramiona i popatrzył w oczy. 
- Nie ma mowy-idę z wami. - uparła się Karen i skrzyżowała ramiona na piersi. 
- Nie odpuścisz, prawda? - zaśmiał się Malik. 
Przyjaciółka zadowolona uśmiechnęła się i pocałowała swojego chłopaka. 
- Wracajcie do wozu. Postaramy się wrócić jak najszybciej. - obwieścił Mulat łapiąc Kar za rękę. Wszyscy przytaknęliśmy. Pomachaliśmy im i wsiedliśmy do vana kiedy tylko zniknęli nam z pola widzenia. Usiedliśmy na swoich miejscach, a to co zobaczyliśmy lekko wytrąciło nas z równowagi ... 




//z perspektywy Karen


   Droga mijała szybko i wesoło. Zmierzając cały czas do przodu śmialiśmy się z błahostek. Chłopaki po drodze coś śpiewali próbując zmusić mnie do tego, abym również coś zaśpiewała, jednak nie spełniłam ich oczekiwań. Wtedy mnie łaskotali. W końcu ujrzeliśmy jakieś domy, więc przyspieszyliśmy kroku. Kiedy doszliśmy do dość dużego, zadbanego mieszkanka zauważyliśmy dziewczynę koszącą trawę. Harry śmiesznie poruszył brwiami na widok jej figury i podszedł do niej. 
- Cały Hazz.. - zaśmiał się Zayn na co odpowiedziałam tym samym. Po chwili wrócił do nas z uśmiechem na twarzy. 
- Niedaleko jest pomoc drogowa..
- Niedaleko, to znaczy? - przerwał mu Malik. 
- 10 minut drogi. 
Westchnęliśmy. Byliśmy już trochę zmęczeni trasą tym bardziej, że słońce zaczęło mocniej przygrzewać. Nie mieliśmy jednak innego wyboru jak ruszyć przed siebie. Tak jak mówiła dziewczyna do wyznaczonego miejsca doszliśmy po kilku minutach. Styles wszedł do jakiegoś niskiego budynku, aby załatwić sprawę, natomiast my czekaliśmy na zewnątrz.
- Wiesz co? - zaczęłam i odwróciłam się w jego stronę. 
- Hmmm? 
- Kocham Cię. - powiedziałam i objęłam go za szyję. 
- Jakież to słodkie. - zaśmiał się. - Ja Ciebie również bardzo mocno kocham, Karen. 
Zatonęliśmy w słodkim pocałunku, dopóki Harry nie podszedł do nas z jakimś mężczyzną. Odchrząknął, na co od razu odskoczyłam od Zayna. 
- Pan nam pomoże. - wyjaśnił Hazz i ruszyliśmy w stronę jeepa. Wsiedliśmy do wozu kierując faceta ku naszemu wozu. Po pół godzinie jazdy znów znaleźliśmy się obok nieszczęsnego vana. Harry z mężczyzną od razu zajęli się naprawą samochodu, podczas gdy Leslie, Maddy, Rosie, Li, Niall oraz Lou wysiedli i dołączyli do nas. Wyciągnęliśmy koce i usiedliśmy opierając się o drzewo. Miałam nadzieję, że szybko wrócę do domu ... 



//z perspektywy Madeline


   - Louis? Leslie? - powiedziałam niepewnie spoglądając na parę całującą się. Wszyscy szeroko otworzyliśmy oczy, natomiast Less i Lou jak oparzeni odskoczyli od siebie. 
- Bo ... widzicie... - zaczął się tłumaczyć Tomlinson. Wszyscy jednak wiedzieli o co chodzi, jednak nie mogli wyjść z podziwu. Wszyscy uśmiechnięci usiedliśmy na swoich miejscach. W oczekiwaniu na przyjaciół. niewyspani z bolącymi kośćmi śmialiśmy się z samych siebie.
 Karen, Zayna i Harry'ego nie było blisko dwie godziny. A kiedy w końcu wrócili wyszliśmy z vana i usiedliśmy w cieniu drzew. To była dobra okazja żeby porozmawiać z Leslie. We dwie powoli oddalałyśmy się od reszty idąc przed siebie w głąb lasu. 
- Wszystko w porządku? - zapytałam spoglądając na nią z troską. 
Milczała. Ponowiłam pytanie. Dalej to samo. Zatrzymałyśmy się w pewnym miejscu i kucnęłyśmy pod drzewem.
- Leslie, co się dzieje? Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć? - zapytałam z lekkim wyrzutem ale i smutkiem w głosie. 
- Wiesz, że co roku wyjeżdżam do dziadków do Ashlett. To prawie 115 km od Londynu. 
Przytaknęłam głową. 
- W tym roku wyjeżdżam na cały miesiąc z siostrami, bratem i rodzicami. Dziadek zaczął chorować i chcemy im trochę pomóc. 
- Rozumiem ... 
- Najgorsze jest to, że wyjeżdżam już za 2 dni. Teraz, kiedy ... kiedy znalazłam takich przyjaciół i ch...chłopaka. Z jednej strony bardzo chcę jechać-pomóc, pobyć i w ogóle. Ale z drugiej nie chcę się z wami rozstawać. 
Przytuliłam przyjaciółkę do siebie i pocieszałam.
- Miesiąc minie szybko. Dziadkowie cię potrzebują. Po za tym będziemy się codziennie kontaktować. Tylko już nie płacz, okay? 
Leslie pokiwała głową i uśmiechnęła się do mnie lekko. 
Wzięłam ją pod rękę i wróciłyśmy do reszty. Van stał już gotowy. Wszyscy powoli ruszyli ku wejściu, więc szybko do nich dołączyłyśmy. 
- Maddie, mogłabyś usiąść obok Hazzy, bo wiesz .. jeśli to nie problem oczywiście. - zaczął jąkać się Louis.
Uśmiechnęłam się szeroko i szturchnęłam go łokciem. Chłopak posłał mi wdzięczny uśmiech siadając obok swojej dziewczyny. Chcąc nie chcąc byłam zmuszona usiąść obok Loczka. 
- Znów muszę przebywać w twoim towarzystwie. - mruknęłam siedząc na przednim siedzeniu i zapinając pas.
- Też nie jestem zadowolony, ale cóż poradzić. Takie życie. 
Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy przed siebie. Miałam wielką nadzieję, że tym razem Styles jechał w dobrym kierunku. Kiedy zobaczyłam znajome domy i ulice odetchnęłam z ulgą. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. 
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał mnie Niall. 
Pokręciłam przecząco głową.
- To w takim razie wbijajcie do nas małą domówkę. - powiedział Harry i śmiesznie uniósł brwi. 
- Ja .. nie mogę dzisiaj. - odezwała się nieśmiało Less. Wszyscy spojrzeli pytająco w jej kierunku. Dziewczyna posłała mi błagalne spojrzenie, dlatego wytłumaczyłam wszystkim powód. Karen, Rosie i chłopaki nie pałali entuzjazmem, ale widząc smutek w oczach Leslie zaczęli ją pocieszać.
- Na mnie też nie liczcie. Mam trening. - powiedziała zrezygnowana Rosie. 
- A ty Maddie? - spytał Li.
Nie zastanawiałam się długo. 
- Przepraszam was, ale nie dzisiaj. Muszę pobyć trochę z Annabel, mama też się na pewno martwi. Dziękuję za wspaniały dzień. Wczorajszy i dzisiejszy.
Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z vana. Gdy tylko otworzyłam drzwi domu od razu naskoczyła na mnie mama z pretensjami. Ze spokojem wszystko jej wytłumaczyłam na co westchnęła tylko mówiąc: "Nie wywijaj już takich cyrków nigdy więcej! Odchodziłam od zmysłów!" 
Mocno ją przytuliłam przepraszając i zapewniając, że to się już więcej nie powtórzy. Mama westchnęła i wróciła do kuchni. Poczłapałam na górę i gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju od razu rzuciłam się na wygodne łóżku przytulając do siebie poduszkę. Może to dziwne, ale brakowało mi go przez tę jedną noc. Po kilku minutach bezczynnego gapienia się w sufit wstałam i podeszłam do szafy wyciągając z niej czyste rzeczy i poszłam pod prysznic. Ubrana zeszłam na dół do mamy pomagając jej w przygotowaniu obiadu. Co prawda nie jadłam śniadania, ale jakoś nie czułam takiej potrzeby. Po pół godzinie ryż z truskawkami był gotowy. Zawołałam Annabel na obiad. 
- Annabel jest u Olivi. 
Przytaknęłam głową i zabrałam się za jedzenie. Gdy skończyłam włożyłam naczynia do zmywarki i udałam się do pokoju po długopis i swój zeszyt z piosenkami. Dawno nie pisałam dlatego postanowiłam coś zabazgrać. Wyszłam na zewnątrz i siadając na leżaku przelewałam swoje myśli na papier. Wszystko, co przyszło mi do głowy. Gdy skończyłam przeczytałam tekst jeszcze raz wprowadzając poprawki. Później jeszcze raz i jeszcze. Piosenka nosiła tytuł "If you could by love". Nie niosła ze sobą żadnego przesłania. Wplotłam w nią trochę własnego życia, trochę dzisiejszego dnia.  
"And when at the crossroads to lose you stay with me and help me choose the right path..." 


_______

Przepraszam, że miał być wczoraj a nie było ... 
Mam teraz troszkę na głowie, wczoraj miałam trochę zawalony dzień ;)
W środę wróciłam do domu z wakacji z Marry ♥ 
Niezapomniane ... 
Nie ma to jak wymyślić 200 powodów żeby nie bawić się w chowanego ^^
PROSZĘ WAS O KOMENTARZE ^^ 
Dziękuję za 16 komentarzy pod tamtym rozdziałem :* 

Pozdrawiam i niecierpliwie czekam ;** 

PS: Ostukasz mi rynnę za piątkę? ;D 
Holiday with Marry <


Wciąż razem z moją szabloniarą pracujemy nad szablonem xd

sobota, 13 lipca 2013

5.♥




     Nie zastanawiając się długo pobiegłyśmy na piasek i zrzucając z siebie ubrania, w samym bikini ulokowałyśmy się na kocach. Chłopaki dołączyli do nas po kilku minutach. Ściągnęli koszulki i rzucili się w jezioro. Zaśmiałyśmy się i powróciłyśmy do przerwanej czynności. Po chwili leżenie na kocach zaczęło nam się nudzić, więc dołączyłyśmy do chłopaków. Nie obyło się bez wspólnych podtapiań, zawodów "kto szybciej dopłynie" i odbijania piłki. W końcu zmęczeni wyszliśmy z jeziora i usiedliśmy na piasku rozmawiając i śmiejąc się z czego popadnie. Zauważyłam, że Leslie była jakaś przybita i przygnębiona, więc postanowiłam z nią później o tym porozmawiać. Liam wyciągnął z samochodu piłkę i zaproponował grę w siatkówkę. Przystaliśmy na to z wielką chęcią i poszliśmy na pobliskie boisko z siatką. Byłam w drużynie z Rosie, Zaynem i Horanem. Pomimo, że nas w zespole była tylko czwórka, natomiast w przeciwnej grupie piątka szło nam doskonale. Wygraliśmy pierwsze dwa sety. 
- Jesteście słabi! - krzyknęłam do rywali.
- Jeszcze się przekonamy! - odkrzyknęła Karen i wystawiła mi język. 
Odpowiedziałam jej tym samym i znów skupiliśmy się na grze. Następny set należał do nich. Graliśmy jeszcze długo, ale ostatecznie to my wygraliśmy.
-Przykro mi Harry - powiedziałam do niego - pokonała cię dziewczyna. Powinieneś się wstydzić. 
Loczek prychnął uśmiechając się, po czym niespodziewanie wziął mnie na ręce i zaczął biec w kierunku wody. Ignorował moje prośby i krzyki. Po chwili oboje zanurzyliśmy się pod wodą. Hazz nadal mnie nie puszczał. 
- Dobra, już dobra. Odwołuję to wszystko! - powiedziałam i podniosłam ręce w geście rezygnacji. 
Styles wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co zaśmiałam się tylko. Wyszliśmy z jeziora i wróciliśmy na koce. Wszyscy zaczęliśmy rozmawiać i wspominać. Znów dowiedziałam się o nich wielu ciekawych rzeczy. I cieszyłam się, że ich poznałam, że mogę postawić ich na wysokim miejscu w moim życiu. Stali się moimi przyjaciółmi, co mogłam stwierdzić z całą pewnością. W ich towarzystwie czas leciał naprawdę szybko ale przyjemnie. Nagle zauważyłam jak Zayn szepcze coś Karen i po chwili oboje szli wzdłuż jeziora oddalając się od nas. Uśmiechnęła się i w myślach życzyłam przyjaciółce szczęścia. Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Zaczęło się ściemniać. Niall z Louisem wstali i wzięli coś z samochodu po czym wrócili i zaczęli rozpalać ognisko. Liam z Rosie siedzieli na głazach przytuleni do siebie, natomiast mi i Hazzie zostało przydzielone zadanie, aby przygotować jedzenie. Wzruszyłam ramionami i nie spoglądając na Lokowatego ruszyłam po żywność w stronę samochodu. Harry jednak dogonił mnie i zaczął zadawać bezsensowne pytania na które nie odpowiadałam, lecz wybuchałam śmiechem. I właśnie o to mi chodziło. Kiedy wszystko było gotowe zauważyliśmy Karen i Zayna trzymających się za ręce i idących w naszym kierunku. Od razu wszyscy wyszliśmy im na przeciw i powitaliśmy ich oklaskami i głośnym wiwatowaniem. Puściłam oko do przyjaciółki na co ona szeroko się uśmiechnęła. Usiedliśmy wokół ogniska i piekąc kiełbaski i śmiejąc się z różnych rzeczy. Po skończonym posiłku Niall przyniósł gitarę i śpiewaliśmy znane utwory. Co chwilę zerkałam na Karen wtuloną w Zayna. I życzyłam im dużo szczęścia ... 


//z perspektywy Karen 


    Sama nie mogłam w to uwierzyć. Spełniło się moje największe marzenie. A na dodatek dostałam od losu dużo więcej. Nawet nie śmiałam o tym marzyć. Wyjazd nad jezioro z chłopakami, Less i Maddie to był najlepszy z pomysłów na spędzenie słonecznej soboty.To był naprawdę wspaniały dzień. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, kiedy Zayn zaprosił mnie na spacer. Poczułam motyle w brzuchu, a po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Nic nie mogłam na to poradzić - to ON tak na mnie działał. Spacerowaliśmy wzdłuż jeziora zanurzając stopy w gorącym piasku. Rozmawialiśmy o rzeczach błahych i mało ważnych. Bo przy nim to nie miało znaczenia. Ważne z nim, że razem. Zakochałam się, choć trudno przyszło mi, aby to sobie uświadomić. Bałam się czegoś w rodzaju odrzucenia. "Przecież on jest sławny, może mieć każdą!" - myślałam za każdym razem. Uczucia do Zayna jednak nie mogłam tak po prostu wykreślić, wymazać. W końcu doszliśmy do końca plaży, gdzie zaczynały się skały. Usiedliśmy i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. Nagle Malik objął mnie ramieniem pytająco na mnie spoglądając. Nie miałam nic przeciwko dlatego uśmiechnęłam się. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony, jednak mimo to byłam zadowolona.  
- Nie mogę tak dłużej. - powiedział Zayn w pewnym momencie przerywając milczenie i obrócił mnie w swoją stronę. Patrzyłam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam do końca czego się spodziewać. - Kocham Cię, rozumiesz? Przy Tobie czuję się inaczej, czuję się szczęśliwy. Jesteś piękna, mądra, sympatyczna, zabawna, miła, pomocna, urocza ..i kochana. Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zechcesz ze mną być? 
Przez cały czas patrzył mi w oczy, a w swoich poczułam gromadzące się łzy. Chciałam wykrzyknąć potwierdzającą odpowiedź, jednak zalała mnie fala wątpliwości. Odwróciłam się i mocno zacisnęłam powieki. "Co ja robię, przecież go kocham!!" W tamtej chwili niezupełnie byłam wszystkiego świadoma. Znów odwróciłam się do Zayna i przybliżałam się do niego tak, że czułam na sobie jego oddech. 
- Kocham Cię. - wyszeptałam po czym mocno się do niego przytuliłam. Od razu odwzajemnił uścisk gładząc mnie po włosach. Łzy szczęścia spływały mi po policzkach. Dostałam od losu więcej niż mogłam sobie wymarzyć. Rodziców, dom, wspaniałych przyjaciół a teraz .. kochającego chłopaka. Przez chwilę jeszcze oddawaliśmy się czułościom, jednak w końcu wolnym krokiem i trzymając się za ręce wracaliśmy do reszty. Kiedy tylko nas zauważyli wyszli nam naprzeciw. Oklaskom i wiwatom nie było końca. Po chwili usiedliśmy wokół ogniska zajadając przekąski. Rozmawialiśmy jak prawdziwi przyjaciele. A ja, wtulona w mojego chłopaka czułam się szczęśliwsza niż kiedykolwiek ... ♥ 




//z perspektywy Madeline

 W końcu musieliśmy się zbierać. Pozbieraliśmy koce i jedzenie i wsiedliśmy do vana. Droga powrotna mijała w wesołej atmosferze. Mówiliśmy rzeczy bez sensu i dopowiadaliśmy co skutkowało co chwilowymi wybuchami śmiechu. Pamiętałam, że w pierwszą stronę jechaliśmy niecałą godzinę, natomiast teraz droga trwała już prawie 2 godziny. 
- Nie wydaje wam się, że jedziemy znacznie dłużej niż jechaliśmy w pierwszą stronę? - zapytałam lekko zaniepokojona.
Wszyscy spojrzeliśmy wyczekująco w stronę kierowcy (czyt. Harry :P) . Chłopak widząc to zjechał na jakieś pobocze. Było już całkowicie ciemno. 
- Emmm, bo ten ... chyba zabłądziliśmy. - wybąkał Hazz drapiąc się po głowie. 
Popatrzyliśmy zszokowani w jego stronę.
- No nie patrzcie tak. Chciałem przejechać skrótem, ale .. nie wyszło ... chyba. 
- A GPS? - zapytał Liam. 
Widziałam jak Karen mocniej wtula się w Zayna,  a Less siedząca pomiędzy mną a Louisem mocno chwyciła się nas za rękę. Widać było, że jej strach z każdą sekundą wzrasta.
- Nie znajduje takiego miejsca, w jakim się znajdujemy. - odparł. 
Zauważyłam, jak wszyscy są zdenerwowani na chłopaka i zbiera się z nich złość. 
- Styles, gdzie ty nas do cholery wywiozłeś! - krzyknął Malik i wysiadł z wozu trzaskając drzwiami. Karen natychmiast zerwała się z siedzenia i poszła w ślady swojego chłopaka. 
Less oparła głowę o ramię Louisa. Czyżby pomiędzy nimi coś było? Odgoniłam tę myśl, gdyż na tę chwile miałam inne zmartwienia. Wszystko przez wszystkowiedzącego i chciwego Harry'ego. 
- Ughhh... - jęknęłam pod nosem i zdenerwowana schowałam twarz w dłoniach. W tym samym momencie do samochodu wszedł Zayn trzymając za rękę wystraszoną Karen. 
- Jedź prosto. Może tam znajdziemy kogoś kto będzie umiał nam pomóc. 
Zajęliśmy swoje miejsca. Harry odpalił silnik, jednak nie ujechaliśmy daleko. 
- Co znowu?! - zapytał Liam.  
- Z...zabrakło benzyny. - odparł Harry i zmarszczył czoło. 
Zacisnęłam ręce w pięści i wyjrzałam przez okno, jednak nic przez nie nie dojrzałam. 
Wszyscy byli zmęczeni dzisiejszym dniem i całym tym stanem. 
- Poszukajmy jakichś dobrych stron tej sytuacji. - powiedział Niall sennym głosem. - Po pierwsze możemy więcej czasu spędzić razem. Po drugie jest jakaś tam przygoda, a po trzecie ...  
Blondyn szeroko ziewnął, na co się zaśmialiśmy. 
- Dobry pomysł. Potraktujmy to jako punkt programu. - włączyła się Leslie. Przytaknęliśmy i zaczęliśmy rozmowę. Po godzinie wszyscy byliśmy już zbyt zmęczeni dzisiejszymi wrażeniami. Kar już dawno usnęła w silnych ramionach Zayna. Niall słodko chrapał, natomiast Harry siedział na przednim siedzeniu i opierał się o kierownicę. Wywróciłam oczami, uśmiechnęłam się cwaniacko i usiadłam na siedzeniu obok niego. 
- Geniusz Harry. - zaśmiałam się, na co on tylko na mnie poparzył i wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
- Dzięki. 
- Wybaczam ci.
- Ale ja cię za nic nie przepraszam. 
Przygryzłam dolną wargę i popatrzyłam przed siebie.
- Skoro tak ...
W tym momencie Hazza zaczął mnie dźgać po brzuchu. Prosiłam, błagałam aby przestał ale to było na nic. Oboje śmialiśmy się z siebie, aż rozbolały nas brzuchy.  Obejrzeliśmy się do tyłu, gdzie wszyscy już spali. Postanowiliśmy zrobić to samo. Chciałam wrócić na swoje miejsce obok Leslie, jednak zauważyłam, że przyjaciółka zajęła je razem z Louisem. 
- Mogę tutaj? - zapytałam nieśmiało. 
- Jeśli musisz .. - odparł wywracając oczami. Oboje się uśmiechnęliśmy. Styles dał mi jakiś koc. Otuliłam się nim i wygodnie rozłożyłam. 
- Dobranoc Harry. - wyszeptałam. 
- Dobranoc ... 



//Nie potrafię ocenić, jak wyszło, czy jest długi, krótki ... 

OCENIAJCIE WY W KOMENTARZACH! ♥ 

Dodany dzisiaj na prośbę jednej z czytelniczek, która jutro wyjeżdża.
Nie mam już chwilki żeby sprawdzić i poprawić błędy językowe,
bo jutro również wyjeżdżam tyle że do babci
między innymi z Marry, której dedykuje ten rozdzialik :* <3 

Pierwszy raz dodałam perspektywę inną niż Maddie, 
jednak będę to robić rzadko ;d 
Cały czas perspektywa Madeline ♥

Następny rozdział w czwartek, bo wtedy wracam ; - * 

PS: U Was też pada? Mam coś na "pocieszenie". - KLIK