- Zajmij się dzisiaj Annabel, dobrze? Wrócę późno. - odezwała się matka przerywając milczenie.
- Wychodzisz? - spytałam od niechcenia.
- Mam coś do załatwienia. - odparła nawet na mnie nie spoglądając. W końcu uniosła wzrok. - Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne.
Włożyłam naczynie do zmywarki i zawołałam siostrę. Posłusznie przybiegła. Udałyśmy się do salonu, gdzie zajęłyśmy się grą na konsoli. W międzyczasie usłyszałam trzask drzwi co oznaczało wyjście mamy. Zegarek wskazywał godzinę 12.40. Odłożyłyśmy kontrolery i wyszłyśmy na zewnątrz. Usiadłyśmy na trawie w cieniu dębu w ogrodzie opierając się o pień drzewa. Przez kilkanaście minut napawałyśmy się lekkim wiatrem i ciepłym powietrzem. Po chwili Annabell stanęła przede mną i położyła ręce na biodrach.
- Chodźmy na plac zabaw. - powiedziała stanowczo.
- Nie wolisz pobawić się w domu lub nawet w ogrodzie? - odpowiedziałam. Nie miałam ochoty opuszczać chłodnego cienia dębu.
- Ale ja chcę na plac zabaw.
Westchnęłam i leniwie wstałam z wygodnej pozycji. Wzięłam siostrę za rękę i wspólnie przemierzyłyśmy 10-minutową trasę. W końcu zatrzymałyśmy się przed dość dużym placem. Usiadłam na ławce, podczas gdy Annabell od razu pobiegła na zjeżdżalnię i inne atrakcje. Wyciągnęłam z torby książkę i zaczęłam czytać co chwila zerkając na bawiącą się w najlepsze siostrzyczkę. Po chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Karen.
- Słucham, słoneczko?
- Maadieee! - pisnęła do słuchawki wyraźnie czymś podekscytowana.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Gdzie jesteś? Mam dla Ciebie mega ważną informację.
Podałam jej adres miejsca, w którym aktualnie przebywałam. Obiecała być jak najszybciej i zakończyła połączenie. Byłam zaskoczona a zarazem ciekawa co ma mi do przekazania. Westchnęłam i kontynuowałam czytaną lekturę.
Dochodziła 14.00, kiedy usłyszałam za sobą krzyk mojego imienia. Zdjęłam ray-bany i pomachałam do biegnącej Karen. Prezentowała się TAK i jak zwykle wyglądała ślicznie. Rozpuszczone, falujące włosy tylko dodawały jej uroku. W końcu zdyszana zatrzymała się przy ławce na której siedziałam. Oparła się rękoma o oparcie i próbowała uspokoić oddech. W końcu usiadła obok mnie ukazując 3 bilety na koncert One Direction, jej ukochanego zespołu.
Dziwiło mnie to, jak można być tak wielką fanką zespołu śpiewającego zwyczajny pop. Teoretycznie wiedziała o nich wszystko. Za to też ją podziwiałam.
- No no. Nieźle. Gratuluje. Z kim idziesz i kiedy? - zapytałam poszukując wzrokiem Annabel.
- Kiedy? Jutro! Cudem udało mi się je zdobyć.
- Leslie idzie z tobą? - zapytałam.
- Idziemy w trójkę. Ja, Less i ty! - wykrzyknęła uradowana i spojrzała ku niebu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Żartujesz?! Nie idę na żaden koncert jakiegoś nudnego zespołu. - założyłam okulary i oparłam się o oparcie krzyżując ramiona na piersi.
- Madeline, potraktuj to jako dobrą zabawę. Po prostu imprezka. Nie daj się prosić.
- Ale Kar...
- Maaaaddyyyyyy...Zgóóódź sięę...
- Posłu...
- Zgadzasz się?! Wiedziałam! - znów szeroko się uśmiechnęła i cmoknęła mnie w policzek.
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałam! - odparłam bezradnie rozkładając ręce.
- Dobra, dobra. I tak wiem, że się zgadzasz i z nami pójdziesz.
Westchnęłam i lekko uśmiechnęłam się do przyjaciółki, jednak po chwili obie wybuchnęłyśmy nieopanowanym śmiechem. Rozmawiałyśmy o jutrzejszym koncercie. Karen opowiadała o tym, jacy to chłopcy z One Direction są przystojni, wysportowani, kochani, dobrzy, na co tylko przewracałam oczami. Po godzinnej rozmowie zawołałam Annabell i we trójkę udałyśmy się na duże lody z bitą śmietaną. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się z czego popadło przez kilka godzin. Karen odprowadziła nas pod sam dom. Tego samego dnia umówiłyśmy się jeszcze na wieczorną przejażdżkę rowerową. Razem z Annabell weszłam do domu, który nie był już pusty jak uprzednio kiedy wychodziłyśmy z niego na plac zabaw. Już w progu dorwała nas matka z namalowanym na jej twarzy przerażeniem
- Gdzie byłyście do cholery?! Martwiłam się o was! Nie raczyłaś poinformować mnie, że wychodzicie? - wrzasnęła mama. Kątem oka zauważyłam trzęsące się ręce siostry, dlatego kazałam jej pobiec do swojego pokoju. Posłusznie poszła na górę, a ja położyłam ręce na biodrach i wściekle spojrzałam na matkę.
- O co ci chodzi? Kazałaś mi się nią zająć, więc się nią zajęłam! O co masz do mnie pretensje?!
- O to, że nie odbierasz telefonów, nie zostawiłaś żadnej wiadomości że wychodzicie! Zaczynałam się poważnie martwić. Jest już prawie 20.00!
- Daj spokój. Robisz problem z niczego. Jestem dorosła, więc wiem co robię. Nie wściekaj się, bo nie masz powodu. Nigdy taka nie byłaś. To wszystko przez te kłótnie z ojcem. Pieprzeni egoiści! Nie myślicie o Annabel, ani tym bardziej o mnie. Nie wiecie jak ona cierpi, jak się boi, bo nie chce was stracić! Możesz mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi?!
Matka zmieniła wyraz twarz na bardziej smutny. Tak, aż zrobiło mi się jej żal, że za bardzo wygarnęłam jej prawdę. Ukryła twarz w dłoniach.
- Wszystko ok? - zapytałam spokojniejszym tonem. W tej samej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. - To Karen, umówiłyśmy się na rowery. Nie wiem kiedy wrócę. Na razie!
Widziałam tylko, jak mama kiwa głową i powoli zmierza do kuchni.
Wyszłam z domu i stanęłam oko w oko z uśmiechniętą Karen, jednak kiedy tylko zobaczyła moją minę jej wyraz twarzy natychmiast zapełniła troska.
- Coś się stało?
Bez słowa wsiadłam na swój rower i odjechałam kawałek. Przyjaciółka stała przez chwilę nieco zdezorientowana ale w końcu poszła w moje ślady. Kiedy znalazłyśmy się na szerokiej alei zwolniłam, aby Karen mogła mnie dogonić. Gdy jechałyśmy już równolegle opowiedziałam jej wszystko, co leżało mi na sercu. Najpierw o dzisiejszej kłótni z matką a później o wszystkich konfliktach rodziców.
Westchnęłam ciężko i zatrzymałam się obok mostku nad niedużym stawem. Wysiadłyśmy z rowerów i oparłyśmy się o barierkę.
- Nie mam już na to wszystko siły, Kar. - powiedziałam niemal szeptem i poczułam łzy zbierające się w moich oczach.
- Maddy, - zaczęła przybliżając się do mnie. - wszystko się ułoży. Porozmawiasz na spokojnie z mamą, wszystko sobie wyjaśnicie. Hej, kochanie, nie ma co się załamywać. Po każdej burzy nastaje słońce. I sama dobrze o tym wiesz. Głowa do góry.
- Chciałabym w to wierzyć ... - powiedziałam zrezygnowana.
- To uwierz! Maddie, życie jest piękne. Jutrzejszy dzień jest po to, żeby było lepiej. I będzie tylko musisz w to uwierzyć.
Znów westchnęłam i oparłam głowę o ramię przyjaciółki. Była optymistką. Potrafiła się cieszyć dosłownie wszystkim i odnaleźć sens w nawet najgorszej sytuacji. Po cichu zaczęłam śpiewać piosenkę, która od niedawna mnie "prześladowała". There's still a little bit of your ghost - your witness, There's still a little bit of your face - " I haven't kissed
You step a little closer each day and I can't say what's going on. "
- "Stones taught me to fly..." - ciągnęła dalej Karmen, aż dobrnęłyśmy do końca piosenki. W końcu podniosłam głowę i spojrzałam na dziewczynę.
- Dziękuję. - powiedziałam lekko unosząc kąciki ust.
- Nie ma sprawy. Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj. - odparła i również się uśmiechnęła.
Stałyśmy oparte o barierkę i wpatrzone w dal, kiedy nagle Karen zaczęła mną potrząsać i wskazywać coś palcem. Po chwili zakryła dłonią usta, żeby nie zacząć krzyczeć.
- Karen? Co jest?! Halo!
- Maddie .. On ... on tam jest ..
- Kto?! Kto do cholery?!
- Harry Styles ...
Dopiero teraz zauważyłam znajomą z plakatów Karen postać. Zamarłam ...
//Rozdziały będą dłuższe, w tym po prostu nie wiedziałam
co więcej napisać xdd
Bez podkładu ;))
Siedziałam nad nim do późna w nocy wczoraj, gdyż miałam
Siedziałam nad nim do późna w nocy wczoraj, gdyż miałam
nagły przypływ weny tak więc jeśli możecie doceńcie komentarzami ♥
Z prawej strony ---------->
KONTAKT ZE MNĄ ;))
Więc proszę pisać ^^
"Przejść przez ścieżkę życia tak,
aby pozostały na niej ślady.."
Komentarz to jeden
z pierwszych kroków :D
Dziękuję za tak dużą (jak dla mnie)
liczbę wyświetleń ♥
Ale ty fajnie piszesz! Świetnie się to wszytsko czyta i tworzy fajną cłość. Brawa za pomysł i wyobraźnię. Będę wpadać tu częściej i czekam na kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na rewanż http://chamomileee12.blogspot.com/
CIEKAWY, CHOCIAŻ NIE PRZEPADAM ZA 1D TO ZAOBSERWOWAŁAM I SKOMAŁAM.. LICZĘ NA REWANZ Z TWOJEJ STRONY :
OdpowiedzUsuńhttp://neversayneverbabyy.blogspot.com/
Brak mi słów :-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Masz ogromny talent do pisania opowadań :**
buziaki Marry :*
Zaciekawiło mnie, zwłąszcza jutrzejszy koncert ; 3 Wgl żal mi laski. Niech trzepnie w łeb rodziców i od razu się pozbierają .;3
OdpowiedzUsuńZapraszam na swój blog o One Direction . Tez dopiero pierwszy rozdział. ;3
changes1dstory.blogspot.com
też nie przepadam za nimi ale ciekawie piszesz
OdpowiedzUsuńZaje*isty blog! Tak mnie wciagneło.... to najlepszy blog o 1D jaki czytałam. Dziewczyno dodawaj 2 rozdział, bo nie wytrzymam. Mówie to poważnie!
OdpowiedzUsuńblogfajnejolki.blogspot.com/
Filozoficzna, liczę na rewanżyk
ŚWIETNIE!!! dawaj kolejny rodział bo nie wytrzymam.! ciekawe co zrobi Kareen :)
OdpowiedzUsuńhttp://pizzaloveyou.blogspot.com
Cannonball <33 To mi przypomina zakończenie roku.. ;c
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Czekam na kolejny :)
Love < 3
Zapowiada się naprawdę ciekawie ♥ Z wielką chęcią będę czekała na następne rozdziały... Jestem ciekawa jak potoczą sie losy Maddie i jej przyjaciółek :D Boszzz... sory za takie pieprzenie... xD W każdym razie czekam na nexta xD
OdpowiedzUsuńCałuję Hanikkk
PS Jak zwykle chciałam zabłysnąć, napisać coś inteligentnego... Niestety jak człowiek się stara wychodzi jak zawsze xD hahhahahah Pozdrawiam i życzę weny xD ♥
super
OdpowiedzUsuńcudny;)
OdpowiedzUsuńJuż po kinie. W sumie bardzo fajny film. Z całego serca polecam. Chyba, że nie lubisz filmów akcji, ale jakbyś obejrzała to zakochasz się w głównym bohaterze. Chyba, że seans już za Tobą :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
Widzę, że Maddie ma skomplikowane relacje ze swoimi rodzicami. Ma im za złe wiele spraw. Ale gdzieś w głębi duszy ich kocha. Wydaję mi się, że żeby to dostrzec nie trzeba, aż tak głęboko zaglądać :)
Dalej. Annabel jest taka so sweet <3 Jessssuuu <3
No i już w pierwszym rozdziale poznajemy jakże optymistyczną postać Karen. Szczerze? Już ją polubiłam. Taka tam blondynka ze szczerym uśmiechem i wielkim sercem. Jupijajej!
No i bilety na koncert One Direction! Niby taki bardzo pospolity sposób ich poznania. Tak pomyślałam, na samym początku, a tu BUM! HARRY STYLES.
Ale mi dziewczyno zakręciłaś w głowie. :D
Rozdział ciekawy, bez błędów. Bardzo dobrze opisujesz sytuację oraz życie psychiczne i uczuciowe głównej bohaterki. No i tu masz kolejny plus! (Swoją drogą, To jak Ty to robisz?! Tych pozytywnych znaków u mnie masz już chyba z milion. :D) Piszesz w narracji pierwszoosobowej! Yeaah! :*
Rozmawiałam z Tobą na gadu i muszę przyznać, że jesteś bardzo pozytywną osobą. Na dodatek pomocną i miłą. Naprawdę Cię polubiłam. :)
Czekam na 2 rozdział i zapraszam do siebie :)
http://there-is-always-hope-onedirection.blogspot.com/
Świetne !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a
Świetne <3 dajesz next'a i zapraszam do mnie -- > http://imaginyoonedierection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawsze :) Czekam na dalszy ciąg :) Tusia ^.^ <3
OdpowiedzUsuńSuuuper rozdzial pisz dalej! <3:-[
OdpowiedzUsuńsuper <3333
OdpowiedzUsuń